Filip Koperski: Mam głowę na karku
17-letni Filip Koperski jest wychowankiem Akademii Lechii Gdańsk. W poprzednim sezonie dostał szansę gry w Ekstraklasie. W meczu z Lechem Poznań, w wieku 17 lat i 57 dni stał się szóstym najmłodszym Biało-Zielonym debiutantem w najwyższej klasie rozgrywek.
O zgrupowaniu w Gniewinie
To moje pierwsze zgrupowanie z seniorami, po nim byłem dosyć zmęczony. Trenerzy tłumaczą, że tak powinno być, żebym miał siłę biegać w lidze. Było zmęczenie, ale gdy po zgrupowaniu mieliśmy dwa dni wolnego, byłem z kolegą na boisku, chociaż trochę pokopać. Także aż tak źle ze mną nie było (śmiech). Lubię grać w piłkę, nie wyobrażam sobie ani jednego dnia bez niej.
O sparingach przed sezonem
Z Legią Warszawa (2-3) zagrałem połowę meczu, poszło całkiem nieźle. Z Lechem Poznań (1-0) więcej, bo 60 minut, broniliśmy się prawie całe spotkanie, miałem tylko 12 podań. Ze Stomilem Olsztyn zagrałem połowę meczu, nie jestem zadowolony, za mało gry brałem na siebie. Z Radomiakiem mecz do zapomnienia, byłem już bardzo zmęczony zgrupowaniem.
O pierwszym zespole
Do szatni pierwszej drużyny trafiłem w styczniu 2021 r. Najbardziej pod skrzydła wziął mnie mój sąsiad Mario Maloca. Zaraził mnie nazywaniem wszystkiego „top” (śmiech). Obiecałem „Generałowi”, że jak zrobię prawo jazdy będę go podwoził, by odwdzięczyć się za opiekę. Poza tym, może to dziwne, dobrze dogadywałem się z Kennym Saiefem.
O pozycji na boisku
Jestem młodym zawodnikiem, na dorobku, na pewno nie na tym etapie, żebym mógł wybierać sobie miejsce na boisku, ale nie ukrywam że wolę grać do przodu. Zimą, gdy przyszedłem do pierwszego zespołu, trener Piotr Stokowiec wziął mnie na rozmowę, wytłumaczył dlaczego chce bym zagrał na stoperze – po to bym się nauczył tej pozycji i dzięki temu rozwinął jako piłkarz. Teraz, w sparingach przed sezonem grałem już w środku pola. W drużynie CLJ Lechii występowałem jako ofensywny pomocnik, miałem nawet „10” na plecach.
O początku gry w piłce
Jestem wychowankiem Lechii z krwi i kości. Pochodzę z Zaspy, teraz mieszkam nad Motławą. Pierwszy trening? W 2010 r. był mundial w RPA zadałem jakieś niewinne, dziecięce pytanie tacie, który oglądał mecz. Tata w odpowiedzi zabrał mnie na trening Lechii u trenera Grzegorza Grzegorczyka i tak się zaczęło. Miałem sześć lat. Po dwóch miesiącach zacząłem trenować z rocznikiem starszym – 2003.
O wyjeździe do Warszawy i do Hiszpanii
Od 2013 r. przez jakiś czas łączyłem grę i treningi w Lechii z grą w Escoli Varsovia. Często bywało tak, że na weekend z tatą zostawaliśmy w Warszawie. W 2015 r. wyjechałem z tatą do Katalonii. Tam byliśmy cztery lata. Wszyscy mnie w Gdańsku pytają czy grałem w La Masii. Nie, grałem w katalońskim oddziale Escoli. Potem w UE Sants. Życie wyglądało identycznie jak w Polsce, szkoła i piłka. Dzięki pobytowi w Barcelonie poznałem hiszpański i kataloński. Łącznie znam cztery języki – poza wymienionymi polski i angielski, hiszpański, kataloński. Rozumiem też trochę po włosku.
O debiucie Ekstraklasie
To był mój cel na poprzedni sezon. Udało się, dostałem 17 minut w wyjazdowym meczu z Lechem Poznań. Przegraliśmy 0-3, ale uważam mój debiut za całkiem udany. Miałem dobre statystyki – 100 proc. wygranych pojedynków, podań itd. Stres, trema? Trochę się denerwowałem, gdy trener zawołał mnie do siebie, ale gdy wszedłem na boisku wszystko puściło. Poza tym na ławce byłem jeszcze w kilku meczach – z Rakowem, ze Śląskiem i ostatnim w sezonie z Jagiellonią.
O piłkarskich wzorach
Zawsze wzorowałem się na Cristiano Ronaldo. W niedawno zakończonym Euro 2020 bardzo wpadł mi w oko Jorginho z reprezentacji Włoch. Bez względu na fazę meczu on grał tak samo, robił swoje. Świetny zawodnik i dyrygent drużyny. Poza tym Kevin de Bruyne i Bruno Fernandes. Do teraz nie wiem jak to się stało, że tego ostatniego nie zobaczyłem na żywo w finale Ligi Europy w Gdańsku, tym bardziej że koledzy z Akademii Lechii podawali piłki na tym meczu.
O ulubionej lidze
Moją wymarzoną jest liga angielska, kiedyś tam zagram.
O numerze na koszulce
72 – Na cześć roku urodzenia mojego taty, który jest moim największym kibicem i jednocześnie krytykiem. Ojciec bardzo się angażuje w moje granie, cenię jego uwagi. Po sparingu z Radomiakiem długo, chyba dwie godziny rozmawiałem z tatą o różnicy między grą w juniorach i seniorach, o podejściu mentalnym. Prawie spóźniłem się na autobus odjeżdżający do Gdańska (śmiech).
O rodzinie
Od kiedy zacząłem być w I zespole mama zaczęła śledzić co się dzieje w Lechii, zna zawodników, trenerów itd. Bardzo się wciągnęła. Siostra, starsza o dwa lata, ma swoje życie. Babcia tak jak mama, też zaczęła śledzić poczynania Lechii, ciocie, wujkowie itd. Ciekawostka – pierwszego dnia pobytu w Gdańsku, Lukas Haraslin miał stłuczkę samochodową z moim dziadkiem. Jak widać byłem skazany na Lechię (śmiech).
O gronie znajomych
Nie jest bardzo szerokie, kilka osób, licząc mojego kuzyna. Z przyjściem pandemii ograniczyłem grono znajomych, wyszła moja introwertyczna natura.
O mediach społecznościowych
Nie żyję nimi. Nie odpisuje jak ktoś napisze: „nie chciałbyś się poznać?”. Wolę znajomości w tzw. „realu”.
O edukacji
ITN – Indywidualny Tok Nauczania w XXI Liceum w Gdańsku. 12 egzaminów w miesiąc. Spałem po dwie godziny dziennie. Straszna „zajezdnia”, byłem bardziej zmęczony niż teraz po zgrupowaniu. Nauczyciele patrzyli bardzo przychylnie, za co im dziękuję. Dałem radę, zdałem! Zawsze miałem głowę na karku.