Żeńska drużyna Lechii Gdańsk zakończyła III-ligowe rozgrywki na 3. miejscu w tabeli. Z zespołem żegna się trener Robert Bandrowski, który obszernie podsumował sezon 2021/22 oraz stan kobiecej piłki nożnej w Polsce.
Panie trenerze, czy cele zakładane na zakończony sezon zostały spełnione?
– Głównym celem oczywiście był awans do II ligi, to się nie udało. Czy był on realny i możliwy do zrealizowania? To całkowicie odrębna kwestia, która wymaga bardziej szczegółowej analizy i rozmowy na ten temat. Poza wynikowymi, jako trener zawsze będę miał także inne cele, które są nie mniej istotne – jest to rozwój indywidualny zawodniczek, przede wszystkim rozumienia przez nich gry, szybkości dostosowywania się do zmieniających warunków na boisku. To nie jest łatwe, wymaga sporej wiedzy i umiejętności zawodniczek, a przypominam, że nasza drużyna jest względnie młoda, mamy w niej przecież osoby, które nie ukończyły jeszcze siedemnastego roku życia. Myślę, że w tym względzie zrobiliśmy niesamowicie duży postęp. Słowa te kieruję szczególnie do tych piłkarek, które dzięki swojemu zaangażowaniu, ciężkiej pracy, w tym wysokiej frekwencji na treningach oraz wiary w to co robią i zaufaniu do nas trenerów mogły wejść na wyższy poziom i to zrobiły.
To, że wykonaliśmy kawał dobrej roboty niech świadczy fakt, iż nie było zespołu w lidze, który nie czuł respektu przed nami. Nie jest przypadkiem, że nasz bezpośredni bilans z czołówką tabeli (pomijając zwycięzcę ligi – Lecha Poznań) wypadł na naszą korzyść. Druga w tabeli Juna Trans Stare Oborzyska musiała uznać naszą wyższość w meczu na Traugutta 3:1, a u siebie tylko z nami zremisowała. Remis z LFA Szczecin w Gdańsku i nasze zwycięstwo na wyjeździe także to potwierdzają. Zważywszy z jakimi problemami zdrowotnymi borykaliśmy się w tym sezonie, szczególnie w rundzie wiosennej, gdzie nie zagraliśmy ani jednego meczu w najmocniejszym składzie, a ławka rezerwowych nieraz liczyła 2 osoby, to miejsce trzecie uważam za bardzo dobry wynik. Zresztą liczby mówią same za siebie, w rundzie wiosennej 8 zwycięstw, 1 remis i 1 porażka, w całym sezonie 14 zwycięstw, 3 remisy i 3 porażki, bramki 80:29. Czy można było zatem zrobić więcej? Może tak, nie wiem, dla mnie zrobiliśmy maksimum, biorąc pod uwagę to kim dysponowaliśmy. Oczywiście każdy mieć swoje, odrębne zdanie.
Który był najlepszy moment piłkarskiej wiosny, a który najgorszy?
– Na pewno nie zapomnimy meczu w Szczecinie, gdzie pojechaliśmy w 13 osób, dość osłabieni i wydawało się, że skazani na pożarcie. Był to najważniejszy mecz tej części sezonu, bo bezpośrednio decydował o tym, czy przeskoczymy naszego rywala i będziemy na podium, czy nasze szanse zmaleją do minimum. Wygraliśmy 3:2 zdobywając bramkę w ostatnich minutach meczu. Potem już była sama radość, chwile które zostaną w pamięci na długo.
Najgorszy moment, to zdecydowanie przegrana u siebie z Lechem Poznań, która w praktyce zamknęła nam drogę do awansu. Było rozczarowanie i rozgoryczenie, bo nie byliśmy w perspektywie całego meczu gorszym zespołem, a wynik do końca był sprawą otwartą. Nie daliśmy się zdominować jak w meczu jesiennym w Poznaniu. Przeanalizowaliśmy grę swoją i przeciwnika, wyciągnęliśmy wnioski i w Gdańsku graliśmy już jak równy z równym, niestety znów przegrywając. To był trudny moment dla nas wszystkich.
Czego brakuje, by powalczyć o awans do II ligi?
– To dość złożona sprawa. Upraszczając i trochę generalizując powiem, że w dużej mierze awans zależy od posiadanej jakości w drużynie – trzeba mieć kim grać, mieć dobrą i szeroką ławkę rezerwowych, szczególnie wtedy kiedy wypadają ze składu najważniejsze ogniwa np. przez kontuzje czy inne sprawy losowe. Bez szerokiej kadry i naprawdę mocnej czternastki czy piętnastki zawodniczek ciężko jest myśleć w perspektywie całego sezonu o awansie. Pamiętajmy, że awansuje tylko jedna drużyna, a co roku aspiracje do tego zgłasza kilka drużyn. Patrząc historycznie walka o awans rozstrzyga się wśród czterech – pięciu drużyn. Są to drużyny z roku na rok coraz lepiej prosperujące, nieźle dofinansowane i coraz bardziej profesjonalne w swym jeszcze amatorskim wydaniu. Dziś chcąc piąć się w górę w trzeciej lidze trzeba myśleć inaczej niż jeszcze kilka lat temu, gdyż poziom w trzeciej lidze jest równy lub wyższy niż 5 lat temu w drugiej lidze. Wszystko idzie do przodu, wymagania także. Kto je spełni ten wygra, kto nie – pozostanie wiecznym outsiderem.
Czy ktoś za ten sezon zasłużył na wyróżnienia indywidualne?
– Po sezonie zrobiłem zestawienie zawodniczek pod kątem oceny ich gry i tak zwanej przydatności w drużynie i przekazałem do dyrekcji Klubu. Dziewczyny też znają moje zdanie na ich temat, takie rozmowy prowadzimy cyklicznie co jakiś czas. Na podsumowania bardziej i mniej formalne będzie jeszcze czas, bo chcemy wspólnie, „nieoficjalnie” zakończyć ten sezon gdzieś na neutralnym gruncie, kiedy odbędziemy ostatni trening i rozjedziemy się na zasłużony wypoczynek.
Co do nazwisk, to nie lubię mówić o takich rzeczach w mediach, wygrywaliśmy i przegrywaliśmy razem, każda zawodniczka, która zagrała choć 1 minutę miała jakiś wkład w wynik końcowy i niech tak pozostanie. Kilka z dziewczyn naprawdę zrobiło porządną pracę, niektóre nawet mnie zaskoczyły. Nie obyło się także bez rozczarowań, ale ich było znacznie mniej i różne były tego przyczyny.
Jaka jest wizja, przyszłość piłkarstwa kobiecego w Polsce. Czy jesteśmy na dobrej drodze czy wprost przeciwnie?
– Żeby odpowiedzieć na to pytanie szczegółowo potrzebowalibyśmy znacznie więcej czasu na rozmowę. Martwić może ilość grających dziewczyn w piłkę nożną oraz ilość klubów jaką mamy w naszym kraju. Dziewczyny kończą karierę zbyt szybko, mówię o sytuacji w niższych ligach, kiedy wchodząc w wiek seniorski zwykle grają za darmo lub za symboliczne pieniądze, niejednokrotnie przy tym godząc pracę, studia i dom. Kluby nie chcą inwestować w piłkę kobiecą, bo jak twierdzą „marketingowo się to nie opłaca”. Pewnie jest w tym trochę racji, przechodzi się nad tym do porządku dziennego. Może gdyby zmienić myślenie, zainteresować media piłką kobiet, zacząć transmisje w TV wszystkich meczów Ekstraligi, a nie wybiórczo to coś by się zmieniło na lepsze. A tak mamy finał Pucharu Polski kobiet transmitowany w internecie, bo w otwartej TV transmisji nie ma. Wyobraźmy sobie finał Puchar Polski mężczyzn tylko w internecie… Piłka nożna w wykonaniu kobiet może być ciekawa, może być „produktem”, może budzić zainteresowanie mediów, sponsorów i reklamodawców. Wystarczy popatrzeć na rzesze kibiców jakie przychodzą na mecze kobiet w Anglii czy Hiszpanii. Fakt, u nas tyle nie przychodzi nawet na męską piłkę, o kobietach nawet nie wspominając, ale pokazuje że kibice mogą pokochać kobiecy futbol, to naprawdę jest możliwe.
Następna kwestia to szkolenie. Tu także jest wiele do zrobienia. Pierwsza i najważniejsza sprawa to ciągłość szkolenia od najmłodszych lat, przez kolejne roczniki aż do drużyny seniorskiej, czyli cała Akademia. Naturalną koleją rzeczy jest, by zasilać regularnie swoimi juniorkami pierwszą drużynę, nie da się na dłuższą metę funkcjonować tylko na transferach z innych klubów. Przygodę z piłką sporo dziewczyn zaczyna w dość późnym wieku, więc pewne braki, głównie techniczne są niestety już często nie do odrobienia.Nawet najlepsze zawodniczki, które na treningu technicznie w zasadzie robią wszystko, na meczu pod presją przeciwnika, w ruchu nie potrafią dobrze przyjąć czy podać piłki albo wykonać dryblingu. Na tle innych narodowości naprawdę jesteśmy w tym aspekcie daleko w tyle i niestety nie tylko w tym, motorycznie, wytrzymałościowo wyglądamy wcale nie lepiej, sił do intensywnego biegania starcza naszym dziewczynom niejednokrotnie na jedną połowę meczu, o czymś to świadczy.
Na szczęście jest też kilka dobrych rzeczy, o których mogę powiedzieć. Powstał departament piłki kobiecej w PZPN. Dla mnie to krok naprzód. Ktoś wreszcie dostrzegł potrzebę rozdzielenia piłki kobiecej od męskiej. Zaczęły się szkolenia dedykowane tylko dla osób pracujących w piłce kobiecej, pewne projekty mające na celu podnoszenie poziomu grających kobiet w piłkę w naszym kraju. Czas na ocenę tych działań na pewno przyjdzie, ale trzymam mocno kciuki. Na pewno też lepiej ogląda się mecze kobiet teraz niż jeszcze kilka lat temu, mimo wszystkich braków i problemów, o których mówię powyżej piłka kobieca staje się ciekawsza, ligi coraz bardziej wyrównane, znajdujemy zawodniczki o coraz wyższym potencjale także w drużynach juniorskich. Na poziom lig na pewno też miały i mają nadal wpływ zawodniczki spoza naszych granic, których coraz więcej przyjeżdża do Polski. Nasz kraj staje się dla nich ciekawym przystankiem a nawet miejscem docelowym, to często naprawdę dobre piłkarki. To czemu jest tak źle, skoro jest tak dobrze? Wszystko nabiera rozpędu, lecz trwa to zbyt długo. Musimy szybciej działać, reorganizować piłkę kobiecą, bo świat nam ucieka i nie poczeka.
Jakie są plany odnośnie drużyny kobiet w przyszłym sezonie?
– Zacznę od tego, że w przyszłym sezonie nie będę już prowadził drużyny kobiet Lechii Gdańsk. Nie zamieniam tej drużyny na inną (męską) w Klubie, moją „karierę” trenerską wiążę nadal głównie z piłką kobiecą. Nie mam na teraz żadnych sprecyzowanych planów, nie wiem jeszcze co będę robił za kilka tygodni, ale wiem na pewno, że tkwienie w obecnej sytuacji byłoby błędem. Wyczerpały mi się „baterie” i potrzebuję zmiany, znaczącej zmiany, potrzebny jest tak zwany „reset”. Co do zawodniczek, to część na pewno zmieni barwy klubowe próbując swoich sił w innych drużynach, a te które pozostaną wejdą w nową rzeczywistość z nowym trenerem i miejmy nadzieję jak najlepszymi, nowymi zawodniczkami. Dla nich ta zmiana też może wygenerować nową energię i motywację do dalszej pracy. Odświeżenie stanowiska trenera, osoby inaczej patrzącej na różne sprawy może przynieść pozytywne skutki, przynajmniej krótkookresowo. Trzymam kciuki oby tak się stało i oby nie na krótko, lecz na jak najdłużej, gdzie efektem będzie upragniony awans.
To w zasadzie wszystko co mogę powiedzieć o przyszłym sezonie. Za jakiś czas będzie można zadać to pytanie nowemu szkoleniowcowi i wtedy uzyskać bardziej przejrzysty obraz względem drużyny na nadchodzące rozgrywki.
Z drużyną kobiet zrobiliśmy w 5 lat bardzo dużo pozytywnych rzeczy. W samej tylko Lechii w ciągu tych ostatnich 3 lat między innymi zdobyliśmy mistrzostwo III ligi wojewódzkiej, dwa razy zakończyliśmy sezon w czołówce III ligi makroregionalnej, dwa razy graliśmy w finale wojewódzkiego Pucharu Polski kobiet. Nie tylko drużynowo, ale także z zawodniczek indywidualnie jestem bardzo zadowolony, z postępów jakie udało im się osiągnąć. Jestem pewien, że większość z moich wychowanek i zawodniczek, które prowadziłem potwierdzą to swoją postawą u nowych trenerów, będą wartościowymi piłkarkami i osobami zarówno na boisku jak i poza nim.
Korzystając z okazji chciałbym podziękować przede wszystkim mojemu całemu zespołowi, czyli wszystkim zawodniczkom z którymi miałem do czynienia oraz Marcinowi Kośnikowi, mojemu asystentowi i trenerowi bramkarek. Dodatkowo podziękowania należą się Piotrowi Kotlarczykowi, Natalii Brezie, Oli Zaporowskiej, Dominikowi Szrederowi, Erykowi Zaborowskiemu i Robertowi Rybakowskiemu, a także całemu klubowi Lechia Gdańsk za możliwość reprezentowania gdańskiego Klubu, co było dla mnie zawsze powodem do dumy.
Dziękuję mediom klubowym i tym spoza klubu za zainteresowanie i dobre słowo. Podziękowania dla kibiców, aktywnie nas wspierających, a ostatnimi czasy nawet na meczach wyjazdowych. Dziękuję wszystkim tym, o których zapomniałem wspomnieć, a którzy choć w małym stopniu pomogli mnie i mojej drużynie „pchać ten wóz”. Wszystkim jeszcze raz dziękuję, życzę powodzenia i do zobaczenia.
Trenerze, dziękujemy za wytrwałą pracę dla Naszego klubu. Życzymy powodzenia w dalszej karierze!